Scena, w której na sex telefon zadzwonił Seth (pilot) była jedyną śmieszną sceną w filmie.
>>>UWAGA SPOILER!<<<<<
A ja go nie cierpię w komediach (nudny/beznadziejnie gra) i nie widzę w tej scenie niczego zabawnego - bardziej żałosną próbę rozśmieszenia widza, która okazała się niewypałem... za to najlepsza była scena z taksiarzem, który się podniecał w samochodzie i kazał tej blondynie krzyczeć BIIP BIIIPPP, a po wszystkim jak już kończy kręcić śmigło, kamera pokazuje, że z tyłu jest klientka, która chce gdzieś jechać i speszona czeka nie wiedząc jak się zachować. Nagle tekst taksiarza "Witamy w Nowym Yorku" (czy tam innym mieście, nie istotne) i nagła chwila konsternacji tej klientki - prawie się posikałem ze śmiechu :)